Drifting to bardzo widowiskowy sport. Dynamiczna jazda na milimetry od przeszkód i zręczne manewry wykonywane przez kierowców robią wrażenie. Jednak czy w tej dyscyplinie chodzi o prędkość przejazdu?
Odpowiedź może być zaskakująca, ale sędziowie bardziej niż szybkość cenią sobie… Precyzję przejazdu! Tor, który pokonują zawodnicy w trakcie rundy jest zazwyczaj nie dłuższy niż 1 kilometr. Znajdziemy na nim kilka charakterystycznych stref. Podczas jazdy bokiem kierowcy muszą “nakreślić” przodem i tyłem samochodu ściśle wyznaczoną przez sędziów trasę. Dla ułatwienia na torze są wyznaczone tzw. zony i clipping pointy, które wyznaczają jej linię.
Sednem driftingu jest precyzyjna, ale spektakularna jazda, dlatego kierowcy przez większość czasu dociskają gaz w podłogę. W wielu strefach hamowanie może być niebezpieczne, co więcej - jest źle oceniane przez sędziów. Na torze są jednak wyznaczone miejsca, w których można bezpiecznie redukować prędkość, tzw. “strefy hamowania”.
Z punktu widzenia oceny sędziów przestrzeganie zakazu hamowania jest bardzo istotne. Jeśli uciekający kierowca zahamuje w niedozwolonym miejscu, co spowoduje zderzenie z goniącym, za ten błąd zostaje obciążony pierwszy zawodnik. Dla ułatwienia oceny przejazdu, nad przednią i tylną szybą driftowozu są umieszczone światła stop, które świecą na czerwono, kiedy kierowca wciśnie hamulec.
Podsumowując, na driftingowym torze liczy się nie tylko precyzja i dynamika przejazdu, ale także, a może przede wszystkim bezpieczeństwo.